Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

#jak co dnia sługa bogini Jan podążył przed Świątynię, aby otworzyć szeroko jej bramy i wpuścić świeże powietrze. Stanął przed nią i zauważył nie znanego sobie osobnika, który przyglądał się przybytkowi# Ciekawe kto to... #mruknął do siebie starzec i podążył w kierunku przybysza#Witaj zacny panie... #zawołała w jego kierunku, lecz nim zdążył dojść tajemniczy przybysz popędził swego konia i zniknął w tumanach kurzu# Zaiste dziwny to jegomość... #zasępił się Jan# Tylko ciekawe czego lub kogo tutaj szukał... #starzec zawrócił spowrotem do Świątyni i już nie myśląc o gościu ruszył do swych zajęć#

Frey

#po jakimś czasie Jan podążając do stajni znowu napotkał dziwnego człowieka. Nie czekając więc na zaproszenie podszedł do niego szybko# Witaj panie... #krzyknął już z daleka# Kogo szukasz, bo widuję Cię obok Świątyni od jakiegoś czasu... #

Ferin

Osobnik skinął głową na powitanie - Witaj - Powiedział - Jam tylko przez przypadek trafił w te strony - Uśmiechnął się dziwnie - Rad byłbym gdybyś mi jaki posiłek zaproponował...

Frey

#Jan skłonił się nisko# Będę zaszczycony #rzekł# Racz więc podążyć za mną do jadalni, a ja chętnie cię ugoszczę w imieniu mej pani #to mówiąc poszedł przodem przez hol, aż do jadalni#

Ferin

Uśmiechnął się i ruszył za mężczyzną

Sir Keldorn

*Idąc w kierunku Świątyni podziwiał jej piękno, przyglądał się wszystkiemu co widział, ciesząc się iż mógł tu przybyć, albowiem wiele słyszał o tej Świątyni i jej Bogini*.
*Gdy przekroczył jej bramę udał się na przechadzkę by bliżej poznać to wszsytko co ją otaczało*.

Frey

#Jan biegał po Świątyni jak oszalały# To dziś, to dziś #powtarzał w kółko# Moja pani wróci na jeden dzień, trza wszystko przyszykować...

Hannibal

*Wszedł do Światyni.. Przymknął za Sobą drzwi...*Z nieoczekiwaniem czekał na dalsze wskazówki.*

Frey

*do nekromanty podbiegł Jan sługa bogini* Panie zapraszam za mną, do karczmy nie trza wchodzić do Świątyni, karczma leży zaraz za lasem przez rzeką *dodał i skłonił się nisko przed gościem* Proszę, zaprowadzę *ruszył przodem wychodząc z przybytku*

Frey

Chodź pokażę ci mój ogród za Świątynią, a potem rzekę *zaśmiała się cichutko na holu*

Sir Keldorn

Dobrze więc chodźmy z wielką przyjemnością poznam Pani Twój dom.

Frey

*zamknęli za sobą ciężką metalową brame i ruszyli drogą w kierunku ogrodów za przybytkiem Freyji*

Ferin

*Przesunął dłonią po kilkudniowym zaroście, przechadzając się po terenie świątynnym. Wyciągnął z kieszeni woreczek z pogniecionym już kawalkiem ciasta, które wczoraj podprowadził z kuchni. Pochłonoł całość. Przystanął. Dłoń natrafiła na przypięty do pasa miecz, rzekł coś w dziwnym, zawiłym języku. Ruszył dalej..*

Ferin

*Zauważył poruszenie, które trwało tu w ostatnich dniach.. Nie mieszał się w to, bowiem to nie jego sprawy. Kopnął niewielki kamyk, który toczył się jeszcze kilkanaście metrów. Nie mógł znaleść sobie zajęcia* Już wolałbym na prawdę strzec tamtych okolic przed goblinami.. *Zaśmiał się, przypominając sobie prędko wymyślone kłamstwo...*

Siringa

* Szła szybko do wyjścia ze Świątyni. Musiała wyruszyć dalej. Wiedziała co trzeba było zrobić. Miała nadzieję, że starczy jej sił na to*