Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Alandiril I

*galopem wyjechał ze światyni*

Frey

*szła nie oglądajac się za siebie, doszła do ciężkiej bramy i z trudem ją otwarła* - Mam coraz mniej siły... *warknęła do siebie* - To znaczy, że niedługo ciąża będzie widoczna... *uśmiechnęła się pod noskiem* - Cóż, taka kolej rzeczy... *mruczała do siebie cichutko wchodząc do Świątyni i idąc długim holem. W końcu doszła do drzwi, na których wisiała ozdobna tablica z napisem*- Sala Obrad...

Ferin

* Ferin przyodział się w nowe ubrania. Zabrał ze sobą miecz i wyruszył na obchód. Rozglądał się uważnie, bacząc, czy aby nie dostrzeże od strony odległego lasu jakich stworzeń. Wyglądało to zbyt nerwowo, jak na rutynowe spoglądanie w dal... jakby spodziewał się jakiego stwora z tamtej storony. Przysiadł na chwilę przy ławce w centrum świątyni i rzekł sam do siebie spoglądając na włosy * Trzeba będzie je podciąć... * Stwierdził. Chwile potem powstał i ruszył dalej *

Ferin

* Dostrzegł obcą, kobiecą postać kroczącą w stronę do bram świątynnych. Zbliżył się bardziej, demonstracyjnie kładąc broń na rękojeści miecza * Kto idzie ?! * Spytał, kiedy kobieta mogła już go usłyszeć *

Vereena

*Czarownica obejrzała się do tyłu. Stwierdzając, że pytanie było skierowane do niej, odezwała się* Vereena, czarodziejka z Ognistego Lasu. Jestem obecnie gościem bogini. *Przyjrzała się mężczyźnie.* Ty, panie, jesteś ze straży? *ni to spytała, ni orzekła.*

Ferin

Tak.. * Rzekł dość niezdecydowanie, a następnie ruszył do bramy by otworzyć ją czarodziejce * Zapraszam * powiedział i spojrzał w oczy kobiecie, równocześnie szarpnięciem otwierając wrota*

Vereena

Dziękuję bardzo *odparła wolno. Uśmiechnęła się do niego i przeszła przez bramę. Wciąż szła dość szybkim krokiem. Myślami była daleko, co dało się wywnioskować po jej nieobecnym spojrzeniu zielonych oczu.*

Ferin

* Odwrócił się za nią patrząc jak odchodzi. Stał tak jeszcze jakiś czas tępo wgapiając się w niebo pokryte migocącymi gwiazdami. Potem zamknął bramę i poszedł do swego pokoju *

Sir Keldorn

*gdy doszedł do bramy. Uśmiechnął się lekko sam do siebie ze swoich przemyśleń i udał się do części mieszkalnej*

Frey

*szła szybko długim holem w kierunku jadalni, słysząc stamtąd głos Keldorna*

Ferin

* Otwarł bramy i skinął jednemu z braci Kurta, ten zaś na znak stanął przy wrotach groźnie omiatając spojrzeniem okolice. Samemu ruszył ubitym traktem, w stronę pobliskich straganów.

Ferin

* Otwarto mu bramy. Mijając znów swego strażnika rzekł do niego. * Niech jeden z was cały czas się tu kręci, mam złe przeczucia... * I nie czekając na odpowiedź poszedł do siebie *

Ferin

* Przystanął w miejcu z którego dostrzec można było większą część przybytku Freyji. Poczekał jeszcze moment, asz kobieta zatrzyma się przy nim * Twe imię brzmi Vereena, jak mniemam?*Spytał* Pani wspominała o kobiecie noszącej to imie.

Vereena

A tak *zaśmiała się cicho.* Wybacz, żem zapomniała się przedstawić *powiedziała, spoglądając na niego.* Tak to ze mną niestety jest *westchnęła, sciszając nieco głos, mówiąc ni to do siebie, ni do strażnika. Zaraz jednak znów zwróciła się do niego.* No więc jestem Vereena. Z Ognistego Lasu. Z daleka. I, jak ci pewnie wiadomo, param się magią, czarodziejskimi miksturami.

Ferin

* Skinął głową w odpowiedzi. Wskazał podbródkiem na miejsce znajdujące się przed nimi, chcąc by tam skoncentrowała swoją uwagę * To Ogród mej Pani, jeśli zechcesz możemy wejść * Zaproponował *