Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

*Wyszedł na dziedziniec i powoli udał się do stajni.*

*Wszedł do łaźni i rozebrał się, rozłorzył swe skrzydła. Wszedł do ciepłej wody i zanurzył się całkowicie. Przez pewien czas nie wyłaniał sie z wody. Gdy sie wyłonił poczuł ulgę i i wstał. Wyszedł z W ...

-Tak został tam. Zaprowadź go do stajni, a ja później się nim zajme. Pokój iście duży dziękuję ci, rozgoszcze się i przebiorę *wszedł do pokoju*

-Mówisz duży pokój? TRo sie schęcią tam zatrzymam.*Powiedział z uśmiechem na ustach.*-Jeno wpierw konia do stajni trza zaprowadzić.

-Tak.*Powiedział.*

-No cóż może wyruszmy już bo śpieszno mi do spotkania sie z Freyj.*Powiedział.*

-Cały tak, a czy zdrowy to niewiem. Po wielu pojedynkach wiele blizn sie jeszcze goi, a najgorsze po mym ozywieniu.*Odpowiedział.*

-Tak czekam, zostałem zaproszony przez Freyj, jestem jej przyjacielem.*Powiedział do strażnika uśmiechając się.*

*Stanął przed bramą i rozjerzał się chwile. Zsiadł z konia i usiadł przy drzewie.*

*Na trakt wjechał Artur, na koniu białym, w pełnym uzbrojeniu i bez hełmy na głowie.* - To chyba tu. Mam nadzieje że Freyj mnie ciepło przyjmie. *Powiedział pod nosem i pojechał dalej.*