Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

*uśmiechnął sie Delikatnie*Trawie Trawie

Nie sam trawie,powiedz mi tylko gdzie jest grób Frey*rzekł smutno*

życie jest okrutne*rzekł cicho otrzepując się*Nie wiesz czy jeszcze mój pokój w tej pięknej świątyni istnieje *zapytał*

Jak to Jak Frey nie żyje*zapytał wojownik który stał sie blady jak sciana*

*Wstał powoli lekko sie chwiejąc*TO co się zmieniło *zapytał zaciekawiony*

Pracowałem *rzekł juz spokojnie*I powoli podniósł głowę*Wiele sie tu nie zmieniło *rzekł przyglądając się świątyni *

*Powoli otworzył oczy i spojrzał na chłopca*Gdzie ja jestem,kim ty jesteś *zapytał niespokojny*

*Wojownik cały czas leżał nieprzytomny ,na jego twarzy było widać zmęczenie ,Ubrany był w jakieś podarte i brudne szmaty.Widać było że dawno nie jadł i nie nic nie pił*

*Wojownik ledwo żywy jechał powoli na koniu Po kamiennej dróżce *Frey ,Keldornie*wojownik wykrztusił ostatnimi siłami i spadł konia tuż przed brama .
Zemdlał*

*poprawił lekko zbroje wstał założył plecak i stanął obok Frey*ja też jestem już gotowy

*przysunął się bliżej stołu i podniósł kielich*za powodzenie wyprawy*rzekł po czym jednym łykiem wypił wino z kielicha*

- To może udamy się do kuchni żeby się posilić przed drogą?? *zapytał Keldorna*

*spojrzał na zakochanych* - Frey, tylko mu żeber nie połam

*uśmiechnął się do Frey* - Dziękuję, Keldornie broń wziąłem ze szczerego srebra

*wyszedł z sali i po dłuższej chwili wrócił już w pełnym uzbrojeniu spojrzał że jeszcze nikogo niema i usiadł w fotelu*