Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

*zawstydziła się na słowa Shievana* - Znasz mnie przecież i wiesz, że nieraz nie mogę się przed czymś powstrzymać... *bąknęła niepewnie*

Shievan Khai

*Mężczyzna pokręcił głową z widoczną dezaprobatą, po czym westchnął i machnął ręką.*Niepięknie, Freyu, niepięknie. Tuszę, że zachowałaś choć trochę umiaru i nie szalałaś za bardzo.*Przeczesał palcami włosy i spojrzał na Keldorna.*Od tej chwili waszmość będziesz musiał pilnować małżonki, coby nie stało się co złego... A własciwie kiedy spodziewacie się rozwiązania?*Spojrzał pytająco na parę, uświadomiwszy sobie, że może już nie ma potrzeby czynić tu pogadanki.*

Sir Keldorn

-Ja już od dawna o nią dbam...-Cóż nie zawsze można ją upilnować...-Ale wszystko jak narazie wychodzi nam na dobre...*uśmiechnął się*

Frey

*spojrzała ma męża i zaczerwieniła się mocniej, na jego słowa, a żeby odciągnąć mężczyzn od roztrząsania tego, że niesforna z niej istota powiedziała* - Myślę, że to jeszcze miesiąc, może półtora... *zastanowiła się chwilkę* - Tak, nie więcej jak półtora miesiąca...

Shievan Khai

*To lepiej się odpreżyć, pobyć na powietrzu, odprężyć się.*Machnął ręką uspokajająco.*Ale na trunki to ja bym nawet nie patrzył.*Zmarszczył czoło, próbując sobie przypomnieć wszystko co wiedział o porodach. Nie było tego wiele. Machnął ponownie ręką uznając, że nie będzie uczył matki rodzić.*Mamy czas, a i okolica piękna. Warunki na pewno lepsze, niż u mnie.*Skrzywił się nieprzyjemnie i upił łyczek z kieliszka, żeby to zamaskować.*

Sir Keldorn

-Tak napewno tutaj będzie najlepiej rodzić Frey...-Tym bardziej, że to jej dom, a w domu czujemy się najlepiej...*uśmiechnął się i upił koniaku*

Frey

- Tylko, że jakiś lazaret by się tutaj przydał... *rzekła nagle*

Shievan Khai

*Wzruszył ramionami.*Skoro sobie życzysz... Choć sądzę, że wystarczy wygodne łóżko. Pomieszczenie, gdzie czułabyś się pewnie, choćby nawet i sypialnia.*Miał cały czas uczucie, jakby siedząca przed nim para znała się na tym lepiej od niego.*A chyba wszystko to i tak masz tu zapewnione, obojętnie z lazaretem czy bez. Właściwie...*Dodał z zakłopotaniem, patrząc to na Keldorna, to na Freyę.*Chyba jestem jedyną osobą, która nieskładała wam życzeń.*

Frey

*zaśmiała się na jego słowa* - Nikt nie składał Shiev, bo pobraliśmy się w tajemnicy, a wszystkim powiedzieliśmy już po fakcie... *zrobiła niewinną minkę i do Keldorna mrugnęła*

Sir Keldorn

-Tak było...-Widzisz sytuacja, która wtedy zaistniała sprawiła, że jesteśmy dziś małżeństwem...-Lecz planujemy odnowić nasze śluby...-W Nowej Erze jaka nastała...*uśmiechnął się i spojrzał na Frey*

Frey

*zaczerwieniła się mocno* - Tak to moja wina, że pobraliśmy się tak szybko... *szepnęła i wzrok w podłogę wbiła*

Sir Keldorn

-Nie prawda...*odrzekł spokojnym głosem*-O ślubie myśleliśmy już od dawna, a że nadarzyła się możliwość to żeśmy z niej skorzystali...*uśmiechnął się do Frey*-To ja nalegałem na ślub bo takiej drugiej kobiety jak Frey nie ma na świecie...*spojrzał na Shieva*-Bałem się, że mi ją ktoś zabierze...*powiedział to po cichu do niego*

Frey

*dyskretnie udała, że nie słyszy ostatnich słów męża*

Shievan Khai

*Kiwnął głową z uśmiechem.*A już się krygowałem, że nie wziąłem nawet żadnego prezentu. Będę miał okazję na następnej ceremonii.*Przyglądał się przez chwilę parze, po czym pokręcił głową z uśmiechem.*Nie dziwię się, mości Keldornie. Nie dziwię... Kiedyś sam bym próbował szczęścia, ale teraz...*Ponownie pokręcił głową i wzniósł kieliszek.*Życzenia składam kiepskie, ale chociaż od serca. Wasze zdrowie. Obyście razem umieli przezwyciężąć wszystko, co stanie na waszej drodze. W tym będzie wasza siła.*

Sir Keldorn

-Dziękujemy...*odparł i się uśmiechnął, a następnie upił koniaku*-Tak wspaniała to kobieta, a jej miłość to coś wspaniałego...*uśmiechnął się do Frey*