Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Nergleth Von Diesel

*Do polany począł się powoli zbliżać niewielki orszak złozony z kilku mężów ubranych w ciemne stroje. Przewodził im młodzieniec, którego czarne, długie włosy spięte były w kucyk. Kiedy podeszli bliżej, mozna było rozróżnić postacie. Na czele szedł Nergleth, który nie wyglądał teraz jak demon, lecz młody elf. Od elfów odróżniał go tylko niezwykły kolor włosów. Ubrany był w sięgający kostek czarny strój, przypominający skórzaną tunikę, lecz zapinany na potężne, srebrne klamry. W ręce niósł bukiet pieknych, czarnych róż.
W odległości kilku metrów za nim szedł sługa niosący podłużny pakunek, a dalej dziesięciu zbrojnych- elfów. Mieli na sobie piekne, wizytowe zbroje, zdobione złotymi runami. Każdy miał przy boku krótki miecz zaś w ręce trzymał bukiet czerwonych kwiatów.
Nergelth wypatrzył wśród tłumu Frey i Tristiana. Skinął palcem i elfowie poczęli wyszukiwać w tłumie wszystkie niewiasty i rozdawać im kwiaty. Sam demon podszedł najpierw do Frey i wręczył jej bez słowa bukiet czarnych róż. Ucałował jej dłoń, a na jego ustach zagościł uśmiech. Po chwili podał jej ramię i rzekł swym niskim głosem*
-Witaj, droga Freyju. Przepraszam za spóźnienie. Miałem ważne sprawy. Przyjmij ten bukiet na znak wdzięczności za zaproszenie mnie na wspólne obchody tegoż święta. Skierujmy nasze kroki do twego brata, jeśli pozwolisz. Mam dla niego niewielki podarek. *Po tych słowach ukłonił się i wskazał drogę otwartą dłonią*

Sayuri

Roven *rzekła, nie odpowiadał, nadal spoglądał w niebo* Roven *szturchnęła go lekko* przepraszam, coś się stało? *w rękach trzymała kawałek kuropatwy*

Frey

*zachichotała widząc poczynania Ivana* - No proszę, kolejny delikawent padł... *wzięła swój róg i podeszła do beczki z miodem po czym nalała sobie trunku* - Mmmm.... wyborne...

DragoonMaster

-Już nas niewielu zostało...ale i pieknych kobiet niezawiele przynajmniej wolnych*zaśmiał sie*

Vereena

*Siedziała, wpatrując się przed siebie tępo, nieco nieobecnym wzrokiem. Przykryła się bardziej kocykiem i przymknęła oczy.*

Roven

Wypartruje Tantanosa, mego orła. Wysąłem do kilka dni temu z ważną wiadomością, i powienien lada dzień wrócić... *Uśmiechnął się.* Och jedzenie... *Wyraził swe zdziwienie.* Smacznego... *Pochwycił niewielki kawałek dziczyzny i ugryzł kęs.*

Frey

*uśmiechnęła się radośnie widząc Nergletha* - Tak strasznie się cieszę, że mogłeś się zjawić... *ukłoniła mu się dwornie i prezent przyjęła* - Dziękuje, są wspaniałe... *spojrzała na niego łagodnie* - Zasiądź z nami i posil się... - Co zaś do Trisa to oddalić się niestety musiał... *rzekła ze smutkiem*

DragoonMaster

*usiadł obok Vereeny i przypatrywał sie jak zasypia powoli na swym krześle*

Vereena

*Otworzyła oczy, rozejrzała się.* Coż to taka cisza nagle nastała? *spytała, spoglądając po zebranych i sięgając jednocześnie po kawał kuropatwy.*

Sayuri

*Popatrzyła na Rovena* Martwi Cię, iż jeszcze go nie ma? *Wstała zza stołu, podeszła do beczek z trunkami i nalała sobie miodu, a Rovenowi wina. Gdy ponownie usiadła, rzekła* Przyniosłam Ci wina. A co do orła... wróci *odruchowo spojrzała w niebo*

DragoonMaster

*przysunął jej talerz z miesem widząc ze chce sie posilić*-Prosze pani czestuj sie!!!

Frey

*powiodła gościa do stołu i posadziła* - Dragonie, czy mógłbyś zająć na teraz miejsce Trisa i wszystkim się zająć?... *zapytała w jego oczy się wpatrując*

Roven

Zapewne...*Upił łyk wina i dodał.* Dziękuje...

DragoonMaster

-Frey nie wiem czy bede potrafił ale postaram sie!!

Vereena

Dziękuję *skinęła głową w stronę mężczyzny i zaczęła jeść. Kocyk spadł jej z ramion.* Szlag! *mruknęła, sięgając po niego.*