Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

- Dwóch?... *oczy swe delikatnie zmróżyła* - Chyba nie straszysz mamy synusiem?... *brew delikatnie drgnęła jej w rozbawieniu*

Sir Keldorn

-Gdzież bym śmiał...-Staram się być dobrym mężem i ojcem...-Muszę jakoś przed synem odwagę wykazać...*uśmiechnął się*

Frey

*spojrzała głęboko w jego piękne oczy* - Ty nawet nago wyglądasz jak ktoś pełen siły... *zarumieniła się lekko, choć wzroku z niego nie spuściła*

Sir Keldorn

*roześmiał się*-Czy musisz mnie zawstydać...*zapytał z uśmiechem i lekkim zaczerwienieniem*

Frey

*słodko nosek zmarszczyła* - Ja Ciebie?... *zapytała, choć doskonale rozumiała o co mu chodzi* - A czy wszak ja nieprawdę mówię... *jej oczy znowu dziwnie zalśniły*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się*-O odwadze świadczą czyny...-A ja nie wiem gdzie tutaj moją odwagę i siłę widać...

Frey

*zachichotała cichutko* - Już samo to, żeś przy mnie nagi, świadczy o twej odwadze mój panie... *skłoniła się przed nim delikatnie* - Nie każden mógłby się pochwalić takim wyczynem...

Sir Keldorn

*spojrzał na Frey*-Bo niekażdemu jest dana taka szansa...*uśmiechnął się*

Frey

*spojrzała na niego łobuzersko, a potem podeszła bliziutko i ręce mu na szyję zarzuciła* - I już nigdy nikt takiej szansy mieć nie będzie, tylko ty kochany... *po tych słowach namiętnie go pocałowała*

Sir Keldorn

*roześmiał się*-Mam taką nadzieję...

Frey

- A ja mam taką pewność... *jej twarz przybrała teraz poważny wygląd*

Sir Keldorn

-No dobrze już...-Wierzę przecież nic innego nie powiedziałem...*spojrzał na nią z uśmiechem*

Frey

- Tylko byś spróbował... *zachichotała i pocałowała go znowu*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się do niej i odwzajemnił pocałunek*-To teraz Cię umyję...*zaproponował*

Frey

*spojrzała na niego rozpromienionym wzrokiem* - Tak, a potem ja Ciebie... *zachichotała szatańsko*