Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Metztli

*uśmiechnęła sie nieśmiało* Czuję się w miarę dobrze... *uśmiechnęła sie do Keldorna*Jednakze trochę daje mi to w kość...*spuściła wzrok* Było by lepeij gdyby Art był ze mna jednak już dość długo go nie widziałam*rzekła cicho*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się do nich i nalał jej wodę*-Wiem, że napewno znasz me imię...-Jednak pozwól, że się przedstawię zwą mnie Keldorn...-Rad jestem ze spotkania...

Frey

- Jak to?... *zapytała niepewnie* - Nie ma Arta?...

Metztli

*uśmiechnęła sie do mężczyzny*Znam Twe imię Panie jednak jestem bardzo rada że wreszcie się spotkaliśmy*skłoniła sie mu dziękujac za wodę którą zaczeła pić powoli małymi łykami*

Frey

- Ja też go dawno nie widziałam, ostatni raz chyba w karczmie?... *zamyśliła się*

Metztli

Dawno go nie było*spuściła wzrok i rezkla*wybaczcie mi jednak jestem zmeczona podróżą. narazie udam sie do pokoju Arta jesłi pozwolicie*rzekla wstając*

Sir Keldorn

-Oczywiście, że tak...*odpowiedział i wstał od stołu*

Frey

- To teraz wasz pokój Metz... *rzekła do niej czule* - Ale pamietaj, że nie jesteś sama, zawsze możesz z nami zjeść, albo czas spędzić, będziemy zaszczyceni jeśli zechcesz...

Sir Keldorn

*uśmiechnął się*-Jutro zapraszamy na śniadanie...-Zjemy go tutaj...-Na pewno będą pyszności...-Będziemy zaszczyceni Twoją obecnością...

Frey

- Tak, wspólnie zjedzmy śniadanie, będzie nam bardzo miło... *uśmiechnęła się*

Metztli

*weszła do izby trzymajac sie za brzuch* Frey jestes tu ?*zapytała cicho*

Metztli

*podeszła do najblizszego łóżka słaniajac sie na nogach.ból był nie do wytrzymania. położyła się na nim* Jest t ktoś? *zapytała jeszcze ciszej. posciel zabarwiłas ie krwawym kolorem*

Sir Keldorn

*spojrzał na Frey i na Metztli*-Tak my tu jesteśmy...*odpowiedział*-Frey chyba nadszedł już czas rozwiązania...*popatrzył na nią*-Dasz radę odebrać poród...*zapytał i spojrzał na nią*

Arthas Lionheart

*do pomieszczenia wszedł powoli elf w czarnych szatach*Witam...*uśmiechnoł się,widząc żone podszedł do niej i stanoł obok*Już...?*zapytał troszke zdenerwowany*

Metztli

*skuliła sie na łóżku czujac kolejna fale bólu*Zagdnij...*warknęła bardziejzła na siebie niż na kogokolwiek innego*